poniedziałek, 6 listopada 2017

Szlakiem Orlich Gniazd




jeden z najpiękniejszych październikowych weekendów spędziliśmy, przy okazji wesela Znajomych, w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. 

naszą wyprawę rozpoczęliśmy w piątkowe popołudnie, pakując się w Żabę i ruszając w trasę, by o 20.00 zameldować się w Zaborzu, w malowniczym ośrodku pośród lasu i lasu, i lasu... zainstalowaliśmy się w naszym domku i odpłynęliśmy w objęcia Morfeusza. 

sobotni poranek, zwarci i gotowi, z wielką chęcią napadnięcia na najbliższy sklep spożywczy tudzież piekarnię, wsiadamy do auta i ... i nic. raz, drugi, trzeci. akumulator kręci, elektryka śmiga, ale zapłonu brak. co, do cholery, się, dzieje?! obdzwoniliśmy pół rodziny i znajomych, z szerokim wachlarzem żabich dolegliwości, a może kuna, a może moduł, a akumulator, a filtr, a kabel, ogólne zmęczenie, żabi foch. albo rechot losu. jak kto woli. środek lasu. do wsi kawałek, w ośrodku żadnego faceta, a panie kucharki chochlą nie naprawią. może rower, żebym sobie chociaż do wsi podjechała w poszukiwaniu mechanika tudzież faceta, który mógłby coś pomóc. rowery są jak na porządny ośrodek przystało. tylko... bez powietrza. a pompkę to ma gdzieś manager, ale go aktualnie nie ma. 

skoro środek lasu - to i zasięgu do internetów niet. dobrze, że się gdzieś dało zadzwonić. ostatecznie po naradach decydujemy skorzystać z PZU Pomoc. miła pani na infolinii zgłoszenie przyjęła, z trudem odnalazła o jakie Zaborze chodzi. proszę czekać, do godziny będzie pomoc z holem. spoko, czekam. innej opcji nie mam. miałam opcję śniadania w okolicy i zwiedzania dwóch pobliskich rezerwatów. ale opcje jak w polityce, tak i życiu - się zmieniają. 

po 15 minutach dzwoni owa pani z infolinii, że zapomniała mnie poinformować, ale oni mają co do zasady umowy z warsztatami blacharskimi. i jeśli mnie ściągną do warsztatu, który nie będzie umiał pomóc to przewiozą w ramach pakietu do zaprzyjaźnionego, ale wtedy za naprawdę będę zobowiązana zapłacić. kawy nie trzeba. ciśnienie milion na dwieście. ale ok. poczekam. kolejny telefon od pana z warsztatu w Częstochowie, że wysyła mechanika z lawetą, ale takiego, co najpierw zajrzy, bo to prosty samochód, więc może coś na miejscu zaradzi. super. 

po godzinie zajechał pan, zajrzał pod maskę, coś pogrzebał, uśmiechnął się pod nosem, poszedł zadzwonić, po czym wraca i patrzy na moją blond czuprynę. niech pani spróbuje odpalić. puffffff, wrum wrum wrum... co pan zrobił?! - magiczne ręce. po chwili stwierdził, że dziwna sprawa, ale kabel wysokiego napięcia był odpięty. jeszcze uprzejmie dopytywał, czy aby na pewno sama sobie go nie odpięłam. no nie. może Myszor w nocy grasował.. obserwując bliżej żabie wnętrzności, dało się zauważyć dowody rzeczowe sprawcy. pogryzienia na gumach od kabli i futro na akumulatorze. kuna tudzież inny gryzoń... 

z uwagi na popołudniową porę, zamiast wycieczki rozpoczęliśmy przygotowania do wesela. 


niedzielny poranek, podczas gdy większość okolicy leczyła kaca - my ruszyliśmy w teren. nadrabiać zaległości z poprzedniego dnia. na pierwszy rzut - Rezerwat Sokole Góry i Góra Biakło zwana Małym Giewontem w Olsztynie k/Częstochowy.  spacer na górę jest lekki i przyjemny, a okoliczna panorama przy tak słonecznej pogodzie - przepiękna. ze szczytu Biakła widać ruiny zamku w Olsztynie, panoramę Częstochowy oraz urocze widoki na mieniące się odcieniami borda i czerwieni  wzgórza rezerwatu. 

















po spacerze, wracamy do ośrodka, spędzamy jeszcze czas z gośćmi i Młodą Parą i uciekamy w trasę. w planie jeszcze zamek w Bobolicach i może coś jeszcze. 

zawsze naszym marzeniem było wybrać się Szlakiem Orlich Gniazd. przepiękne zamki ulokowane na wzgórzach i skałach, niedostępne niczym orle gniazda. zamki i warownie wchodzące w skład szlaku zostały zbudowane za panowania Kazimierza Wielkiego, w celach warowno-obronnych. 

w trakcie tej wyprawy udaje nam się zobaczyć kilka z nich. 

na pierwszy rzut, ruiny zamku w Mirowie. początkowo zamek w Mirowie stanowił strażnicę zamku w Bobolicach. jednak został rozbudowany i stanowił niezależny kompleks obronny. obecnie sam zamek jest w trakcie rekonstrukcji i prac konserwatorskich. w planie jest odbudowanie części budowli i udostępnienie dla ruchu turystycznego. 








kolejnym punktem jest zamek w Bobolicach, położony obok Mirowa. budowle łączy urokliwy szlak wiodący pośród wapiennych skał i lasu. przejście zajmuje ok 20 minut i naprawdę warto sobie taki krótki spacer zafundować. 








zamek w Bobolicach jest odrestaurowany i jest możliwe jego zwiedzanie. poniżej zamku znajduje się ciekawy ostaniec skalny zwany Bramą Laseckich. nazwa została nadana od obecnych właścicieli twierdz - w Mirowie i Bobolicach. 












po spacerze w Mirowie i Bobolicach postanawiamy, że czas do domu. ale skuszeni niedalekim położeniem jeszcze jednej atrakcji - ruszamy w kierunku Zawiercia, do miejscowości Morsko, gdzie ukryty w dolinie pośród wzgórz nieśmiało zerka Zamek Bąkowiec. twierdza jak i pozostałe wchodziła w skład Orlich Gniazd i datowana jest na XIV/XV w. po eksploracji okolicy idziemy na naleśniki z Nutellą do pobliskiej kawiarni, skąd ruszamy już w kierunku Zawiercia, Kielc i domu. 






cel na 2018 r. - przejść 160 km szlaku Orlich Gniazd i poznać resztę tych pięknych, cudownie ulokowanych budowli i ich okolicy. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz