niedziela, 21 lutego 2021

w krainie lodu


jak wybrać się w bajkową Krainę Lodu? nie trzeba żadnego wehikułu - wystarczy śledzić prognozy pogody i po kilku dniach siarczystych mrozów wybrać się na Podkarpacie, a konkretnie do Rudawki Rymanowskiej. 

proste, prawda? szkoda tylko, że zbierałam się kilka lat... a to przegapiłam i zastała mnie wiosna, a to terminy mi zupełnie nie pasowały, albo zwyczajnie nie było odpowiednio mroźnej zimy. w tym roku za cel zimy postawiłam sobie, żeby w końcu się wybrać. i właściwie na ostatnie dzwonienie, ale się udało. 

Rudawkę Rymanowską znam od lat. uwielbiam klimat tego miejsca (a jeśli o klimacie mowa - powietrze jest tam naturalnie mineralizowane). Wisłok to dla mnie wyjątkowa rzeka i zachwyca mnie na niejednym odcinku, ale tutejszy Przełom Wisłoka w obrębie Ściany Olzy (nawet ten element brzmi bajkowo) jest wyjątkowo urokliwy. 

co odpowiada za wyjątkowość? ano miejsce to jest największą w polskich Karpatach odkrywką łupków menilitowych. w geologię zagłębiać się nie zamierzam, bo się na tym zupełnie nie znam. ale układ skał w  oraz obłupane dno rzeki tworzy unikatowy krajobraz. kocham okolice rzek, sadzawek. zawsze ciągnie mnie do wody, ale to właśnie górskie rzeki (a Wisłok ma status rzeki górskiej) kocham najbardziej. 

a zatem chodźmy w kierunku Krainy Lodu

zbliżając się do celu - szybko utwierdzam się w przekonaniu, że mamy po co iść. ponad kilometrowy ciąg samochodów wzdłuż drogi daje znać, że mimo początku odwilży - jeszcze uda się przenieść w bajkowy świat. 

pierwszy etap spaceru - wspomniana już wcześniej Ściana Olzy. stąd kilka kroków w dół (a kto woli zamiast kroków zjazd na dupie) do zamarzniętego Wisłoka. i kierujemy się w górę rzeki. mijamy zamarznięty Wodospad Jana Pawła II i idziemy ścieżką wzdłuż rzeki ok. 700 m w głąb jaru. po ok. 500 m pojawiają się pierwsze sople zwiastujące, że nasza Lodowa Kraina jest tuż za rogiem. a właściwie.. zakrętem. dzięki kilku dżentelmenom i ich usłużnej dłoni udaje się pokonać śliskie zejścia (a jest ich raptem kilka), jeszcze przejście przez zamarzniętą rzekę na drugi brzeg iii... witamy w Krainie Lodu





w zakolu Wisłoka, na ścianie, która z punktu widzenia mapy - najbardziej zbliża się do drogi biegnącej przez Rudawkę Rymanowską - tworzą się ogromne sople lodowe, tworzące tzw. Płaczącą Ścianę. spływająca po skałach woda zamarza tworząc unikatowy w tym rejonie krajobraz. 





niezmiennie zachwyca mnie przyroda i to jakie formy potrafi tworzyć. spoglądając z podziwem na ten twór przyrody poczułam się jak w jaskini. tylko niebieskie niebo było abstrakcją. miejscami lodowe stalaktyty i stalagnaty tworzą formy przypominające organy. śnieżnobiałe, przeźroczyste i o jasnoniebieskim zabarwieniu. 



mimo, że jeszcze kilka dni temu ściana pokryta była w całości lodowymi formacjami - doceniam moment, w którym zjawiłam się w tym miejscu. odwilż spowodowała, że oprócz wody w lodowym wydaniu - ze skał ściekały strużki, które pokazywały skąd i w jaki sposób powstają te cuda natury i odgrywały w duecie z szumem rzeki lokalny koncert. a przy tym niesamowity jest kontrast lodowych form z zimozielonym bluszczem, który puszcza swoją zieloną czuprynkę po skałach. 

oczarowana widokiem nie zważam gdzie staję. a staję na brzegu, który nagle po kostki się zapada.. no cóż. przywykłam do mokrych butów w trakcie swoich wędrówek. a że wlało się trochę dobrze schłodzonej wody.. cóż. nazwijmy to wędrownym rodzajem morsowania.. :D Myszor grzecznie pozuje do zdjęcia i... 

powrót wzdłuż rzeki wraz z coraz niżej położonymi promykami słońca tworzy kolejny godny podziwu krajobraz. gra światła sprawiła, że miałam wrażenie wędrówki przez kolejną bajkową krainę. 








na koniec jeszcze krótki postój na obiad i herbatę z termosu (a jak wiadomo, herbata w tym wydaniu smakuje najlepiej) i tak oto spełniłam kolejne marzenie. bo tak.. marzenia się nie spełniają. marzenia się spełnia :)