jeśli zapytać mnie o ulubione miejsce to bez zastanowienia powiem - Egerbakta, a konkretnie skandynawski domek na czubku góry górującej nad wioską. nie jest to nowe miejsce na tym blogu, ale mam do niego tak olbrzymi sentyment i tak wielką miłość, że nie mogę po raz kolejny o nim nie wspomnieć. węgierskie wakacje, chociaż na kilka dni (i zawsze za krótko) to coś na co czekam z niecierpliwością. może dlatego, że od zawsze kocham wodę i baseny, a zdrowej, śmierdzącej wody tutaj pod dostatkiem, może dlatego, że to wyjazd na węgierską kolonię był moim pierwszym zagranicznym wypadem, może też dlatego, że Budapeszt to moja ulubiona stolica. a może dlatego, że lubię ten ich wakacyjny luz, doskonałe wino, soczyste arbuzy i palinkę, po której nie boli głowa. za każdym razem odkrywam też coś nowego, w bliższej i dalszej okolicy. za każdym razem jak drepczę po tarasie domku, zaraz po przyjeździe - nie dowierzam, że znów tu jestem i stoję jak zaczarowana podziwiając niesamowity zachód słońca.
Kékes
najwyższy szczyt Węgier (żartuję sobie, że zaczątek do Korony Gór Europy już mam :D), 1014 m n.p.m. to szczyt położony w paśmie Gór Matra, na południe od Egeru. kekes z węgierskiego to niebieskawy i sporo w tym prawdy, bo jego masyw z oddali zawsze charakteryzuje się niebieską poświatą. pod szczytem, na parkingu, zostawiamy auto i pędzimy jeszcze kilka metrów pod górę. ze szczytu panoramy nie są tak imponujące jak z położonej na szczycie wieży telewizyjnej (najwyższy punkt Węgier). wejście na wieżę jest płatne, w przeliczeniu na nasze - kilka złotych, wsiadamy w windę i siup na taras widokowy. a z niego panoramy są przepiękne. na południe na roztaczającą się po horyzont równinę, na północ pasma Matry i Gór Bukowych. próbuję wypatrzeć Egerbaktę i domek, ale jednak trochę za daleko, a mój obiektyw jest zdecydowanie za słaby, żeby ściągnąć szczegóły z takiej odległości. dla osób lubiących wędrówki po górach, spieszę poinformować, że okolica omotana jest pięknie oznakowanymi szlakami turystycznymi.
Noszvaj
niewielka miejscowość pod Egerem, która na myśl przywodzi jedno skojarzenie Jaskiniowcy. znajduje się tu malutki skansen wykutych w tufie ryolitowym mieszkań-jaskiń. wykute w XIX wieku mieszkania obecnie służą za miejsce warsztatów dla grup artystycznych. doskonała akustyka, miły chłód i neutralne tło sprzyjają rozwojowi różnych form sztuki.
niebieskie panoramy
to, co zawsze urzeka mnie tym miejscu to okoliczne panoramy. czy to w kierunku i okolicy Egeru, czy w kierunku Matry, czy Gór Bukowych. o każdej porze dnia i (nie)pogody, o wschodzie i zachodzie słońca. kocham całym sercem. to miejsce ma na mnie jakiś magnes, jak żadne inne. i jak lubię odkrywać nowe miejsca, tak tutaj chciałabym wracać przy każdej możliwej okazji (halooo, Wizzair poproszę loty z Lublina do Budapesztu, wykupię miesięczny ;)
w tym roku dzięki uprzejmości naszego Gospodarza mieliśmy jeszcze okazję podziwiać pokaz fajerwerków znad Egeru, ale zamiast otaczającego nas tłumu sączyliśmy szampana, a zamiast fajerwerkowego dymu i wystrzałów - okoliczne świerszcze zafundowały nam koncert. magia! <3
do tego wieczór taneczny na tarasie skandynawskiego domku, palinka, polsko-szwedzkie dyskusje i chillout marzeń ;))
tęsknię za tym miejscem.