Dzień pierwszy - 15.03.2014
a więc ruszamy. dawno z Myszorkiem nie korzystaliśmy z lotniska w Rzeszowie, ale widząc nowy terminal trochę nas zatkało. patrząc na to, co zaprezentowało Bouveais to nasze jest naprawdę 'światowe'. ot co. Podkarpacie rządzi. Eurolocik bombardierem do Paryża o czasie, jakas nawet nie-dmuchana buła z sałatą i padliną oraz soczek i herbatka na pokładzie - miła odmiana. nawet nasz narodowy nieLOT nie rozpieszcza tak pasażerów.
z lotniska zgarnął nas niejaki Paweł (vide - Transport Paris na Facebooku), za 20E odwozi pod wskazany adres, szybko, na czas i bardzo miło na trasie. (zdziwiona byłam widząc auto na blachach LC - Chełm, no, ale swój swojego zawsze spotka....).
pierwsze wrażenia z Paryża - ojej jak tu tłoczno. serio, jakoś przytłoczył mnie ten tłum. nawet naszła mnie taka refleksja po jakimś czasie, że mimo, iż seks jest takim tematem tabu i powodującym zaburaczenie u co niektórych to patrząc na te różnorodne tłumy od Buk w hidżabach po skośnookich, ciapatych i innych czekoladowych to jednak seks i prokreacja jest tym, co nas wszystkich łączy w tej różnorodności. mix kulturowy w każdym wydaniu.
ale wracając do tematu Paryża - nocleg mieliśmy położony w III strefie, w dzielnicy Cachan - 50E za noc za pokój (3 os.).
Paryż jako miasto nie wydał mi się jakoś nadęty, dumny czego się początkowo spodziewałam. perspektywa Paryża nie z pocztówki a na żywo - kompletnie się zmienia. zdecydowanie na to miasto trzeba poświęcić przynajmniej z tydzień, żeby zobaczyć podstawy bez zagłębiania się w szczegóły. i chociaż raz w życiu warto! wręcz - trzeba!
po dotarciu do mieszkania, szybkie rozpakowanie, przebranie i drepczemy w miasto. miasto ma niesamowitą komunikację, bilety dość drogie (ok. 30e za bilet visit 3dniowy), ale są na to sposoby - otóż w ten weekend było tak wielkie stężenie zanieczyszczeń zwane smogiem, że od czwartku właściwie do dzisiaj cały system komunikacji miejskiej - zarówno metro (metropolitan, 14 linii), RER (kolej, czyt.:'er o er', jakieś 7 linii chyba), autobusy, tramwaje - przejazdówki wolne. zatem udało nam się na farcie bardzo! z Cachan do centrum, do stacji przesiadkowej, gdzie łączą się RERy i metro kilku linii - Chatelet - jedzie się 15 minut.
o 16 umówieni byliśmy z Iuli, (moją dobra przyjaciółką, z Rumunii, która aktualnie przebywała w Paryżu) pod wieżą Chatelet. okolica dzielnicy łacińskiej, Sorbony. mostu zakochanych i Notre Dame. katedra - niesamowita. z zewnątrz piękna, ale to, co robi gra światła i witraży w środku - niesamowite!!! kolejka do środka długa, ale płynna, stoi się góra 10 minut. Po centrum szwędaliśmy się kilka godzin nie wiedząc, gdzie patrzeć i co uwieczniać,bo wszystko godne uwagi.
dalej wybraliśmy się wiadomo - pod Eiffel, najpierw na plac Trocadero skąd jest dobry widok na wieżę, a potem pod wieżę. niby kupa złomu, ale efektowna. no i o pełnych godzinach iluminacje świetlne. jest nawet zatrudniona na stałe specjalna ekipa alpinistów, którzy codziennie na linach sprawdzają czy wszystkie żaróweczki świecą. o 1 w nocy wieża gaśnie.
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz